Strony

środa, 12 marca 2014

II trymestr -

W sumie nie wiem od czego zacząć, przecież nie zaglądacie tu po zwierzenia ciężarnej blogerki tylko po przepisy, więc tego wpisu wcale nie powinnam zamieszczać.
 Jednak mimo, że wraz z początkiem marca rozpoczęliśmy z małym pędrakiem II trymestr (4 miesiąc) to nadal kulinarnie jesteśmy w czarnej dupie. Za przeproszeniem oczywiście. Moje menu opiera się głównie na kanapkach z ciemnego chleba, margaryny (szok - dawno mi tak Rama nie smakowała jak teraz i nie jest to żadna reklama...bo akurat uważam, że są zdrowsze tłuszcze niż te pudełkowe....no ale cóż poradzę....), białego lub żółtego sera, pomidorów, jajek na twardo i jakichś kiełków np. rzeżuszki. Ewentualnie ogórek lub liść sałaty. Obiady? Zapomniałam już jak to jest GOTOWAĆ - najbardziej skomplikowane danie jakie jestem w stanie przyrządzić to zupa - najchętniej kapuśniak ewentualnie pomidorówka. W tamtym tygodniu miałam fazę na gołąbki wegetariańskie do których ulepienia zaangażowałam teściową - sama bym w życiu nie zrobiła. Owoce to jedynie jabłka, pomarańcze i ewentualnie rozmrożone borówki od Mamy. Nawet moje ukochane winogrona mi nie smakują, pestki mi w nich przeszkadzają - ot francuski piesek się zrobiłam. Do pracy zabieram czasami gotową kaszkę taką z pudełka, ewentualnie jakiś jogurt. Mdłości wciąż nie opuściły nas na dobre, ratuję się więc gumą do żucia, ale obowiązkowo owocową bo po miętowej WC w pozycji na klęczkach. 
Mam ochotę na masło orzechowe, chodzi za mną od kilku dni, czas więc chyba odkurzyć Thermomixa i ukręcić sobie na jutrzejsze śniadanie troszkę masła...choć pewnie pędrak upomni się o kanapeczkę jeszcze dziś o nieludzkiej porze kolacyjnej, np. o 22.00 a co? 
Burza hormonów szarpie mną w tę i nazad - wczoraj  przy czytaniu bloga o Krystynie śmiałam się w głos po czym zaniosłam się takim płaczem wzruszenia, że aż bluzkę miałam do wymiany (na suchą of cors). Brzuchowy pędrak wciąż nieokreślony, w każdym bądź razie ktoś na L. we mnie siedzi - albo Lilla albo Leon. Problemów z wyborem imion nie było, mój Małż niezwykle ugodowy mężczyzna jest - nie śmie cieżarnej irytować :) 
Kochani bardzo Was ściskam, nie uciekajcie, mam nadzieję, że doczekam się powrotu do kuchni i pochwalę się następnym razem jak pięknie i zdrowo je wegetariańska mama.