Piątek był dniem zabieganym, aczkolwiek dość dobrze
przygotowałam sobie jedzenie dnia poprzedniego i posiłki były syte i
wartościowe, a więc:
W drodze do pracy i do urzędów podjadałam paluchy chlebowe
(drożdżowe) o smaku pizzy – czyli z dodatkiem oregano (dostępne swego czasu w Biedronce, świetny skład jak na "paluszki"!) , to było takie moje
PRZEDśniadanie:
Po załatwieniu spraw na mieście mogłam posilić się sałatką w
ramach Śniadania (zjedzone w pracy):
W pracy, w ramach obiadu i II śniadania zjadłam:
6 mandarynek i dużą porcję makaronu z warzywami (warzywa z
mieszanki „na patelnię”, uduszone na odrobinie oliwy wymieszane z przyprawami i
makaronem Lubella z pełnego ziarna pszenicy)
Skończyłam pracę o 16.00, od razu poszłam do biblioteki, a
potem na godzinę pilatesu, wróciłam do domu ok. 20.00 i zjadłam jeszcze prostego banana :) Oczywiście po drodze były herbaty bez cukru i trochę kefiru, choć napoi jak zwykle za mało!
super ;) wiesz , tak cichutko napiszę, że chciałabym , może umieścisz kiedyś , jakieś przepisy na sałatki , takie właśnie do pracy? czy n p oryginalne kanapki? dużo na blogu jest placków , ale ja np nie przepadam i dlatego tak cichutko proszę :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem skad Ty bierzesz sily i checi, zeby tak gotowac. Ja zwyczajnie nie potrafie, pewnie glownie z lenistwa. Mimio wszystko staram sie jesc coraz lepiej i bardziej urozmaicac menu. Jestem weganka. ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale cały tydzień spędziłam w domu, bo byłam chora. Jutro postaram się pójść na pocztę.
OdpowiedzUsuńJak racjonalnie jadasz, wypadałoby popracować nad własnymi posiłkami, ech.
OdpowiedzUsuńSame pyszności!
OdpowiedzUsuń