Widziałam je na kilku wegetariańskich blogach, zawsze opinie były pozytywne i zachęcające do spróbowania. Zaryzykowałam i...wpadłam jak śliwka w kompot - uwielbiam je! Robię je już kolejny raz i za każdym razem są lepsze, aby były naprawdę "orzechowe" czyli chrupiące należy nauczyć się swojego piekarnika - soja bowiem musi być mocno upieczona ale nie spalona. Ja piekę je na opcji z termoobiegiem w 180 stopniach, jednak 15 minut jak jest podane w niektórych przepisach jest w moim przypadku nie wystarcza, u nas nawet 40 minut siedzą w piekarniku, trzeba je co jakiś czas przemieszać i wtedy też można sprawdzić czy są wystarczająco chrupiące.
Robiłam je z soi i z ciecierzycy - kupuję duże, kilogramowe opakowania w sklepie BadaPak.
Wystarczy ugotowane wcześniej ziarna strączków obsypać ulubionymi przyprawami (papryką ostrą, chilli, wasabi, gotowymi mieszankami np. do gyrosa), dodać łyżkę oleju, wymieszać i zostawić na noc w lodówce, żeby smaki przypraw weszły do środka nasionek.
Ja robię ze szklanki suchego ziarna - po ugotowaniu robi się tego objętościowo 2,5 raza więcej.
"Zamarynowaną" soję (lub ciecierzycę) rozsypujemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wsadzamy do nagrzanego piekarnika - 180 stopni to minimum. A potem to już zależy od sprzętu i upodobań, niektórym wystarczy 15 minut, niektórzy będą czekać pół godziny, ale na pewno warto, bo orzeszki sojowe są przepyszne i zdrowe!
Można je zjeść do wieczornego seansu filmowego - zamiast czipsów, ale nadają się także jako dodatek do sałatek.
Pycha są ! Też takie kiedyś robiłam ale z samej ciecierzycy, teraz muszę z soi spróbować :)
OdpowiedzUsuńMmm super wyglądają, chyba się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńSuper, zdrowa przekąska!
OdpowiedzUsuńIle taka porcja może miec kalorii ?
OdpowiedzUsuńuwielbiam :D robiłam dawno temu ciecierzycę, ale po Twoim wpisie na pewno spróbuję z soją :D
OdpowiedzUsuńCzy soja i ciecierzyca mają być surowe przed "marynowaniem" i pieczeniem?
OdpowiedzUsuńWCZEŚNIEJ UGOTOWANE, koniecznie!
UsuńO ja Cię kręcę, ślepota ze mnie, napisane jest 'wcześniej ugotowane ziarna', dopiero zauwazyłam :) No i także muszę podzięować za link do slkepu BadaPak, rzeczywiście mają ciekawą ofertę.
Usuńdzięki za cynk na sklep, jest świetny! Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńMonika
akurat mam soję, zrobię!
OdpowiedzUsuńJuż wiem co zrobię z nadmiarem soi w mojej szafce !
OdpowiedzUsuńto bedzie mój pierwszy eksperyment z soją. Stad pytanie, jako, że na opakowaniu pisze: soję należy moczyć 12 godzin (podobnie jak fasolę) a nastepnie gotowac ok 2,5 godziny. W przypadku tego przepisu nalezy stosowac się również do tej instrukcji? może nie ma potrzeby moczenia? i jak sprawa ma sie do ciecierzycy?
OdpowiedzUsuńSoję koniecznie trzeba namoczyć, co najmniej 12 godzin. Potem wodę odlać i gotować w świeżej ok. 2 godzin. BEZ SOLI! Ciecierzycę moczy się co najmniej 4 godziny i w tej samej wodzie gotuje około 1,20. TEZ BEZ SOLI.
UsuńDziękuję za informacje. Pospieszyłam się i zrobilam "po swojemu", czyli namoczyłam obydwa ziarna razem i zostawiłam na noc. Później razem zagotowałam i faktycznie - soja była super chrupka po upieczeniu ale ciecierzyca gumowata.. Nastepnym razem zrobie wg Twojej instrukcji.
Usuńzrobiłam według Twojego przepisu. Pyszne :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować! A czy można użyć ciecierzycę z puszki?
OdpowiedzUsuńUgotowałam za dużo ciecierzycy, została tak mniej więcej szklanka i hmm co tu zrobić... i przypomniał mi się ten przepis. Jest pysznie :)
OdpowiedzUsuńA na śniadanie miałam dziś serniczki z patelni, bardzo smaczne :)