Wykorzystałam je już do jednej sałatki obiadowej, dziś chcę pokazać inną wersję, bardziej pracochłonną, ale wartą poświęconego czasu w 100%.
Proporcje dla 3-4 osób
- kilogram młodych, malutkich ziemniaków
- sałata np. rzymska
- puszka kukurydzy
- pęczek rzodkiewek
- papryka czerwona
- 5 pomidorów
- 5 pomidorów
- odrobina oleju (np. rzepakowy)
- przyprawa do ziemniaków (zwana "kartofelkiem" lub "do frytek"), papryka w proszku, sól
Ziemniaki oskrobać ze skórki, wymyć i pokroić na połówki (większe na ćwiartki), wrzucić do miski skropić olejem i przyprawić porządnie w/w przyprawami. Wymieszać i przykryć folią aluminiową lub talerzem. Odstawić na co najmniej 2 godziny a najlepiej na całą noc. Po tym czasie ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec ok. 30 min. w temp. 180 stopni.
Czas należy kontrolować, ziemniaczki powinny mieć chrupiącą skórkę. Wyciągnąć i czekać aż ostygną.
W tym czasie przygotować:
sałatę - porwać na mniejsze kawałki, kukurydzę odsączyć z zalewy, rzodkiewki, pomidory i paprykę pokroić.
Połączyć z pieczonymi ziemniaczkami, można ułożyć warstwowo w dużej misce (tak jak na fotografii).
Bardzo smacznie wygląda! : )
OdpowiedzUsuńPoza tym, chciałabym pogratulować Ci sukcesu, jakim jest ogromny spadek wagi!
Również jestem wegetarianką i bardzo chciałabym schudnąć. Masz dla mnie jakieś rady ? :)
Pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz gratuluję!
- zmiana myślenia – nie jestem na diecie, po prostu tak się odżywia człowiek, który dba o swoje zdrowie
Usuń- zmiana myślenia po raz drugi – nie czekam na konkretny termin, wiem, że moja dieta nie będzie trwać np. 2 czy 3 miesiące, moja dieta będzie ze mną do końca życia
- zmiana myślenia po raz trzeci – korzystam z wiedzy innych, z tego, że Internet to skarbnica przepisów i porad jak jeść smacznie i zdrowo
Tak dla:
- chudych twarogów, jogurtów naturalnych i chudego mleka
- owoców i warzyw w każdej postaci
- czytania etykiet, to nie takie skomplikowane a ułatwia życie i pozwala wybrać zdrowszy produkt (np. zamiast jogurtu z żelatyną wieprzową, wybieram ten z naturalnymi bakteriami, zamiast wafli andrutów z cukrem wybieram wersję bez cukru, zamiast słoneczniku posypanego solą wybieram ten bez soli itp.)
- własnych wyrobów cukierniczych (jak to brzmi!) ale chodzi o to, że sama piekę lub przyrządzam desery, które są maksymalnie dietetyczne, wiem co jem
- wszystkich produktów pełnoziarnistych (brązowy ryż, makaron z pszenicy durum lub pełnoziarnisty, mąka razowa, pieczywo razowe)
- śniadania, bez niego nie zaczynam dnia!
- aktywności fizycznej – tak mówię to ja, maksymalny leń na naszej planecie – robię brzuszki, jeżdżę na rowerze, parkuję auto w jednym miejscu i łażę na piechotę, jak tylko są zajęcia to chodzę na ćwiczenia z instruktorką (od września 3 razy w tygodniu, już się doczekać nie mogę)
- pieczenia zamiast smażenia, nawet placki ziemniaczane można zrobić w piekarniku, praktycznie bez tłuszczu
Nie dla:
- mięsa (w tym żelatyny wieprzowej w jogurtach i galaretkach)
- chipsów, chrupek, solonych paluszków
- gotowych słodyczy ze sklepu – batoników, cukierków, ciastek
- fast foodów na mieście – żadnych budek z zapiekanką, żadnych frytek z MC
- cukru – nie słodzę, nie pijam słodzonych napoi typu Cola, Capi, IceTea
- wieczornego objadania się, ostatnie jedzonko maksymalnie o 19.00
- sosów z torebki lub gotowych dań ze słoika, zupek chińskich, gorących kubków, jak naprawdę nie mam czasu to wolę zjeść duży jogurt z musli niż tą chemię
- alkoholu typu piwo, wódka, drinki z colą czy coś w tym rodzaju
- białego chleba i bułek, nie jem na co dzień, zdarzy się czasami „od święta” (bagietka czosnkowa)
Od czasu do czasu, w granicach rozsądku, pozwalam sobie na:
- lody, wyłącznie owocowe, bez czekolady
- słonecznik bez soli do łuskania przy filmie
- garść orzeszków solonych (niezwykle rzadko, ale zdarzyło mi się zjeść)
- lampkę wina (przeważnie półwytrawne)
- bagietkę czosnkową ale do niej obowiązkowo zawsze talerz warzyw
- pizzę taką z pizzerii – ale 2-3 kawałki i tyle, bez sosu oczywiście (ostatni raz jadłam w kwietniu)
- smażonego kotleta (sojowego lub jakiegoś innego warzywnego), ale stanowczo wolę pieczone lub na parze
Nad tym muszę popracować, żeby było jeszcze lepiej:
- spokojnie jeść, bez pośpiechu, dobrze gryźć i przeżuwać, hehe
- więcej się ruszać, może zacząć biegać?
- wypróbowywać nowe przepisy kulinarne, szukać ciekawych dietetycznych potraw
- więcej pić, wody, herbat, kawy inki