Blogowanie zaczęłam dzięki Vitalii, a właściwie dzięki osobom, które za pośrednictwem tego portalu poznałam. Tam zapisywałam swoje przepisy, wstawiałam zdjęcia, jednak był problem ze sprawnym wyszukiwaniem starszych wpisów, dlatego za namową dziewczyn, które korzystały z moich przepisów założyłam Quchnię.
Będąc zarejestrowana na Vitalii szukałam wsparcia, jednak nigdy nie zdecydowałam się na wykupienie diety, z jednego prostego powodu - brak opcji wegetariańskiej.
W zeszłym miesiącu miałam okazję przetestować najnowszą dietę Vitalii - IGpro. Pomyślałam "co mi szkodzi", spróbuję i opiszę Wam swoje przemyślenia.
Zaczęłam od wypełnienia ankiety (wzrost, waga, preferencje kulinarne, wybór dnia ważenia itd.)
Nie było opcji żeby wykluczyć mięso całkowicie z jadłospisu, więc pozostawiłam ryby, których jak wiecie nie jem. Także wszystkie potrawy z rybami musiałam wymieniać, a praktycznie codziennie ryba miała pojawiać się na moim stole.
Po 3 dniach ruszyła dieta, pojawiły się pierwsze jadłospisy, ja miałam dużo zapału i energii, siedziałam wieczorami i przeszukiwałam zasoby Vitalii, żeby znaleźć sobie coś co mnie zadowoli, a jednocześnie nie będzie kolidowało z wyznaczonymi ograniczeniami.
W przypadku diety IGpro musimy mieścić się w wyznaczonych VitaPunktach a nie w kaloryczności posiłków (choć to także jest mierzone i podawane w ogólnym zestawieniu dnia). Zaczęłam od 30 VitaPunktów, to jest ok. 1500 kalorii. Fajnie, że mimo, nazwania pierwszej fazy fazą natarcia nie obcięli mi drastycznie kaloryczności, 1500 to akurat żeby się nie przejadać, ale też nie chodzić głodnym.
Waga spadła, ale naprawdę się pilnowałam. Jadłam tylko to co miałam w planach, jednak denerwowało mnie, że prawie wszystkie posiłki musiałam wymieniać - czyli sama szukać w bazie tego co mi pasuje, po pierwsze wszystkie ryby musiałam wymieniać na coś wege, a po drugie zauważyłam, że w mojej diecie ma być dość sporo pieczywa, którego nie jem aż tak dużo - szczególnie irytowały mnie połączenia obiadowe np. pieczarki w śmietanie, karp pieczony i 2 kromki chleba - nie jest to dla mnie zdrowy posiłek, pieczarki choć jako jedne z dwóch grzybów nie obciążają mi wątroby, to nie mają zbyt wielu wartości, do tego śmietana (nie kupuję jej w ogóle, spoko można zamienić na jogurt i po kłopocie), karp - odpada w przedbiegach, nawet jak jadłam mięso to za karpiem nie przepadałam, z ryb to tylko makrela lub łosoś, no i właśnie ten chleb...a gdzie warzywa?
Takie zestawienia pojawiało się kilka razy, były tylko zmiany w grzybach (na kurki) i w rybie (na pstrąga).
Pamiętam też zdziwienie, gdy pojawił się w menu NALEŚNIK SOJOWY, no to myślę sobie będzie smakowicie, pewnie dużo warzyw, soja, to zawinięte w naleśnika. Mniam.
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że owy naleśnik to naleśnik z dodatkiem mączki sojowej - miałam go zjeść takiego "na sucho", do tego była marchewka do podgryzienia, na surowo.
Dziś np. mam zaplanowane przez Vitalię "niesamowicie wartościowe" danie obiadowe - soja z wody i gruszka....błagam nie uwierzę, że to menu jest ustawiane przez dietetyka.
No i ostatni "hit" to placuszki szpinakowe, które też były moją wielką nadzieją na coś nowego, fajnego - okazało się, że w przepisie jest szpinak, mąka, jajko, musztarda i....dżem jagodowy...sorry ale nie wypróbowałam. Może ma to niebiański smak, ale chyba szkoda by mi było składników wyrzuconych do kosza...
Jednak, żeby nie było tylko na nie, są i perełki pozytywne, np. bułka z bananem na ciepło - choć z tego co wiem banan ma dość spory indeks glikemiczny (owe IG), szczególnie w połączeniu z bułką. Ale nie ma co - było pyszne i weszło na stałe do naszego śniadaniowego repertuaru. Do pyszności zaliczyć można także pieczone kotlety z ciecierzycy i kaszy jaglanej, zdrowe, lekkie, do tego surówka i naprawdę można się najeść. Godne polecenia było też danie obiadowe z ryżem, nazwane jako risotto z warzywami (wie, wiem, pojęcia nie mam jak wygląda prawdziwe risotto, taki to wieśniak ze mnie...). Smakowała mi też śniadaniowa propozycja kaszy śniadaniowej na trawienie oraz pasty z awokado i ogórka, zjadłam tak jak przykazali z macą razową i na pewno takie śniadanie powtórzę, bo było smacznie i zdrowo.
Muszę jednak zaznaczyć, że te smaczniejsze i bardziej wartościowe potrawy musiałam wyszukiwać sama, baza przepisów jest duża, jednak jest jeden mankament, każdy użytkownik Vitalii może dodać swój przepis, który jest przez program przeliczany na kalorie i owe VitaPunkty, niestety wielu użytkowników miesza proporcje, np. zamiast 1 jajko wpisuje 1 g jajka i kaloryczność już zaburzona, przepisy nie są moderowane więc można sobie dodać potrawę, która wg obliczeń ma przykładowo 200 kalorii i 3 VitaPunkty, a okaże się, że to nie jest prawda po przeliczeniu na piechotę.
Ja nigdy kalorii nie liczę, schudłam 25 kg bez tej żmudnej pracy, ale wiadomo, że aby schudnąć trzeba kalorie obciąć, dodać aktywność fizyczną i wtedy są efekty. Dlatego ucieszyłam się, że program sam przeliczy mi ilość zjedzonych kalorii, rozbija też zapotrzebowanie na węglowodany, białko i tłuszcze. Dopóki pilnowałam tego codziennie i wpisywałam sumiennie co zjadłam było OK. Problem pojawił się przy pierwszym potknięciu, czyli miesiączce, a dokładniej PMSie....to moja zmora, zawsze mam wtedy apetyt jak wilk, no i poleciałam z lodami czy czymś tam innym (już nie pamiętam), wkurzyłam się, nie wpisałam tego do menu, potem kolejny dzień, i kolejny....Zaczęło mnie irytować, że jedzenie jest nie takie jak lubię, przeszedł mi entuzjazm na wymienianie, wyszukiwanie i komponowanie posiłków, i niestety zostawiłam dietę IGpro...
Ogólną ocenę jaką mogłabym wystawić diecie IGpro to mocna 3...
Dla mięsożerców na pewno będzie o wiele bardziej przyjazna, niestety wegetarianom może nie wystarczyć zapału na wyszukiwanie sobie posiłków.
Proponuję też wybierać posiłki, które podpisane są jako Dietetyk Vitalii (autor), bo mamy mniejsze prawdopodobieństwo, że trafimy na minę typu naleśnik sojowy....
Ja już nie mam parcia na odchudzenie się z dużej wagi, obecnie ważę ok. 65 kg (najmniej ważyłam 63 po zakończeniu 12 miesięcy odchudzania) i jest mi dobrze w swoim ciele, czasami sobie pofolguję wieczorami (ostatnimi czasy jestem zafascynowana PopCool Snakami z Sonko oraz pestkami dyni solonymi z Lidla), zjem za dużo i wtedy waga rośnie, ale wystarczy tydzień uwagi nad tym co i kiedy wkładam do gęby, żeby zaraz spadło, a spodnie nie były opięte. 4 razy w tygodniu chodzę na siłownię, ćwiczę 45-55 minut, teraz dojdzie rower (15 km). Nie jest źle, wiadomo, że mogłoby być lepiej, ale nie chcę całe życie myśleć tylko o jedzeniu. Staram się jeść przede wszystkim zdrowo, a przy okazji obcinać kalorie tam gdzie się da.
Dla osób, które chciałyby za darmo spróbować diety IGpro, pobawić się w wymienianie posiłków, komponowanie swojego menu i przy okazji zrzucić 2-3kg (bo tyle w miesiąc można zdrowo schudnąć) mam 3 kody promocyjne.
Zadanie jest proste - zostawiacie komentarz pod tym wpisem - musi zawierać Waszą obecną wagę i wzrost.
Wpisujcie się od dziś do niedzieli (12 maja), w poniedziałek wybiorę 3 osoby, którym na maila prześlę kod promocyjny.
Wszystkie osoby zainteresowane moim pamiętnikiem na Vitalli zapraszam do zerknięcia TUTAJ (tylko dla osób zarejestrowanych).