Nasza pierwsza wegetariańska impreza zbiegła się świetnie w czasie - bowiem 11 lipca właśnie nasza córeczka kończyła 10 miesięcy. Jakże zatem nie skorzystać i nie poświętować wśród innych trawożerców? Wybraliśmy się zatem do Jawora, ja z Lilą autem, Mąż motocyklem. Pogoda dopisała, wręcz z przyjemnością patrzyliśmy na osłaniające od silnych promieni słonecznych chmurki. Sama Wegetariada to niewielka impreza organizowana w jaworskim parku (nota bene nałaziłyśmy się po mieście, żeby znaleźć owy park, niestety drogowskazów nie było, a mieszkańcy niekoniecznie wiedzieli gdzie mają nas pokierować). Kilkanaście stoisk - z jedzeniem, z produktami eko, z koszulkami, z rękodzielnictwem, a także kilka namiotów skierowanych do najmłodszych uczestników - typu malowanie buziek, wycinanie w drewnie itp.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłyśmy po przyjściu do parku było udanie się do stoiska z koktajlami i kupno arbuzowo-miętowego smoothie (10 zł) - pyszności, świetnie orzeźwiał. Jak widać na zdjęciu Lila również potrzebowała ochłodzenia :)
Gdy dojechał do nas Ojciec Ogniska Domowego zaczęło się granie i bębnienie. Lila nie dosyć, że grała to jeszcze rewelacyjnie tańczyła, czego niestety nie udało się uwiecznić na zdjęciach :)
Po jakże ciężkiej pracy jaką jest granie na "bębenku" trzeba było się posilić - wybór padł na biobananowca na mleku kokosowym z orzechami pecan (6 zł) - jak widać strach było Jej go zabrać ;)
Na więcej zdjęć nie było czasu, bo trzeba było tańczyć, trzymać za rączki, podtrzymywać przed upadkiem, przebierać pieluchę, karmić piersią, podawać 1000 razy wypuszczonego balona...Nasze 3-godzinne świętowanie z Wegetariadą uważam za udane, myślę, że za rok też przyjedziemy. W końcu niewiele jest w okolicy imprez podczas których na stoiskach z jedzeniem mamy taki luksus, że możemy zamówić WSZYSTKO bez modyfikacji!