Mało przepisów u mnie ostatnio, blog został zdominowany przez jadłospisy, ale chyba Wam się to podoba :) Mnie zresztą również, bardzo mnie to mobilizuje, żeby nie wsadzać do paszczy przypadkowo napotkanego cukierka czy rodzynki w czekoladzie ;) Przypominam, że wszystkie jadłospisy znajdziecie w aktualizowanej systematycznie zakładce "To co Ty jesz?" - zapraszam.
Tymczasem idą święta, które bez corocznego "pierniczenia" nie mają takiej magii jak powinny mieć, a wiecie co jest najfajniejsze? Że za rok będę pierniczyć razem z córeczką!
W pieczeniu pomógł oczywiście niezawodny Thermomix, który błyskawicznie wymieszał ciasto. A propos ciasta, jest idealne - co tu dużo mówić, kilka składników, idealne proporcje i przede wszystkim dość zdrowo, ponieważ jedną szklankę mąki zamieniłam na pełnoziarnistą, przyprawy do piernika nigdy nie żałuję, nie rozdrabniam się na 2-3 łyżeczki, sypię od razu całe opakowanie (15 g). Cukier wyeliminowałam i zamieniłam go na ksylitol, który wcześniej zmieliłam w Thermomixie na puder.
Składniki na 2 blachy pierniczków
/inspiracja od Domowe Wypieki/
2 szklanki mąki pszennej (w tym 1 szklanka pełnoziarnista)
opakowanie przyprawy do piernika (15 g)
pół szklanki ksylitolu (kupuję w Ekolandia24.pl)
łyżeczka sody
25 g świeżych drożdży
45 g masła
pełna łyżka miodu
jajo
Suche składniki (mąki, przyprawa, ksylitol - wcześniej zmielony na puder - oraz soda) mieszamy w miseczce. Masło i miód rozpuszczamy w rondelku (ja zrobiłam to w Thermomixie - 3 minuty na temperaturze 37 stopni). Dodajemy rozkruszone drożdże i mieszamy do połączenia składników (posiadacze TM zaglądają przez dziurkę). Dodajemy suche składniki wraz z jajkiem i wyrabiamy ciasto, na pozycji Interwał przez około 2 minuty, można podsypać mąką jeśli bardzo się klei, ale i tak i tak trzeba stolnice obsypać mąką do wałkowania. Ciasto najlepiej jakby chwilę postało, ale ja nie miałam na to czasu (młodzież ucięła sobie poranną drzemkę, więc trzeba było się streszczać). Wałkujemy ciasto dość grubo, wtedy pierniczki są pulchne, wycinamy ulubione kształty i układamy na blaszce wyłożonej papierem. Pieczemy w nagrzanym do 170-180 stopni piekarników na fukncji góra-dół przez 10-12 minut (trzeba obserwować, szczególnie drugą partię).
Po ostudzeniu lukrujemy lub polewamy ulubioną polewą - u mnie kakaowo-orzechowa z Lidl'a oraz śnieżynki cukrowe.
Ponoć mogą być przechowywane nawet 2 tygodnie, schowam kilka sztuk na próbę :) Resztę zjemy z ogromnym smakiem, bo domowe słodycze lubimy najbardziej.
Przyznam Wam się, że coraz częściej jestem zadowolona ze swoich wypieków, może macierzyństwo mi służy w tym względzie? Wszystkie Mamy zapraszam do przygotowania takich pierniczków ze swoimi pociechami, chwila roboty a ile radości - no i to oblizywanie łapek z polewy - poezja :) Nobla temu kto potrafi się powstrzymać!
Wyglądaja cudownie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miękkie pierniczki :)
OdpowiedzUsuńJak jajko to chyba nie bardzo wegański przepis?
OdpowiedzUsuńA gdzie napisałam, że to wegańskie pierniczki??? A o miodzie zapomniałaś/łeś drogi anonimie? Czytaj ze zrozumieniem....
UsuńMój błąd. Zasugerowałam się nazwą bloga, a ostatnio jestem zakręcona; mówię różne bzdury i się czepiam, więc przepraszam.
OdpowiedzUsuń