Sobotni, upalny poranek.
Nie chce mi się szykować żadnych placuszków, racuszków czy gofrów, choć jakby mi ktoś zrobił to zjadłabym z wielką chęcią.
Otwieram lodówkę i najpierw chłodzę się jej zimnem około 30 sekund, po czym wyciągam ser, jajka i pastę. Decyzja zapadła.
U mnie dziś bułka grahamka, posmarowana pastą twarogową, z pomidorem, kawałek lekkiego camemberta i jajko "na łyżeczkę" (jak to mówił w dzieciństwie mój Kochany). Do tego duża kawka mrożona, Inka oczywiście. Kto ciekawy jak taką kawkę zrobić KLIKAMY TUTAJ.
A może Wy macie jakieś śmieszne określenia na jedzenie?
U nas mawia się:
"jajko na łyżeczkę" czyli jajko na miękko
"dodon" czyli makaron
DODANE DO AKCJI ŚNIADANIOWEJ
Właśnie. Jajka na miękko. Wiedziałam że dawno czegoś nie jadłam :) Jak byłam mała to był serek "do rączki" to był topiony. Ponoć jadłam go samego :)
OdpowiedzUsuńto jest moje wymarzone śniadanie na jutro! :))
OdpowiedzUsuńŚmieszne określenia?-jak mój syn był mały to mówił "matka pietruszki":))
OdpowiedzUsuńPozdróweczki:)
Dodon to jeszcze inaczej kankamon :)
OdpowiedzUsuń